Tak... mój pierwszy tydzień był szałowy.. Ogólnie rzecz biorąc polegał na poszukiwaniu jakiegokolwiek pokoju, co wiązało się z wielogodzinnymi posiedzeniami w kafejkach internetowych. Ot co widziałam Berlin;-)
Kafejka-metro-kolejna kafejka-metro-kafejka-metro-autobus-spanie itd.. Nie widziałam w ogóle Berlina”nad ziemią”!!! Mam ambitny plan napisania przewodnika po kafejkach internetowych w Berlinie. Zauważyłam, że zawsze znajdują się pod stacją S-Bahna, nie ma opcji żeby nie było w pobliżu! Dzielnica Neukolln jest pełna tanich kafejek za 0,50 euro za godzinę. Ostatnią rzeczą jaką można zrobić do iść do cafe internet przy Ku'dammie, zdzierają zdzierusy 1 euro za 20 min!
Ale pewnego pięknego dnia mi się poszczęściło i znalazłam malusi pokoik na miesiąc na Hermannstrasse. Diana- dziewczyna, która tam mieszka na co dzień (studiuje fine art więc od razu złapałyśmy pokrewieństwo dusz) wyjeżdża do końca miesiąca i nikt inny tylko ja zajmuję jej miejsce:-) wspaniale mieć swój kąt! Bezdomność to stan duszy, na razie na szczęście nie mojej!
Mam łóżko na antresoli i bardzo boję się na nim spać.. I pełno instalacji inspirowanych maskami afrykańskimi:-) moi współlokatorzy to Niemcy, ale są spoko i mówią po angielsku:-)
Z babskich spraw: nie ma mojego ukochanego sklepu (Topshop) w Berlinie, przez co miałam jednodniową depresję życiową. Później stwierdziłam, że może to dobrze, bo szybko pozbawiłabym się środków do życia.
Druga sprawa, dostałam od cioci obiekt moich kilkumiesięcznych marzeń! Słodki i rozkoszny zapach w sam raz na nową drogę, w Polsce się z nim nie spotkałam (oprócz jednej perfumerii w Wawie). Perfum nazywa się Petite Cherie (z fr. Mały Skarb) i został skomponowany przez totalnie inspirującą kobietę – Annick Goutal. Pachnie gruszkami, latem, różami, szaleństwem i trochę małą dziewczynką:-) jak sama mówiła: „chce się go całować”:-))
Także siedzę pachnąca gruszkami w moim pokoju a la new age/voodoo:-)
Ukłony dla mojej mamuśki, która bidna latała po NFZtach i ZUSach coby swej nierozgarniętej córce załatwić niezbędną by studiować, europejską kartę zdrowia.. Po bojach z biurokracją ostatecznie udało się ją załatwić i tym to sposobem jutro mogę się spokojnie imatrykulować..
Zostałam dziś zatrzymana na ulicy przez jednego berlińskiego fashion victim który złożył hołd moim kozakom Vagabonda:-) Serio! Ukląkł przed nimi i je głaskał. Wiem że te kozaki dostawały już wiele oznak uwielbienia, ale dzisiaj zostały normalnie beatyfikowane:-)
Już trochę sobie połaziłam po Berlinie, powiedzmy centralnym. Posdamer Platz, Unten den Linden,Wyspa Muzeów, Tiergarten, południowy Kreuzberg, Alexanderplatz, Ku'damm..
Jak na razie niewiele ale powiedzmy najważniejsze zaliczone.
Tęsknię za Wrocławiem! Za spotkaniami z przyjaciółmi, imprezami, tym, że wiem jak dotrzeć w każdy punkt miasta bez mapy, tym, że znam wszystkie galerie, że mam swoje sklepy, że rozumiem co do mnie mówią. Nie mówiąć już o S. Ale byle do czwartku bo w czwartek przyjeżdża! Hurrah!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz