Ogólnie nie wiem jak się dodaje zdjęcia na blogu. To na którym widnieją powyżej (z lubym - jakby ktoś nie wiedział) jakoś przez przypadek udało mi się wstawić, po czym następnie zapomniałam jak to się robi. Ku...wa. Nie ogarniam, wrrrrrrrrrrrrrrrrrr.....
Psuję każdy telefon (moja nokia muzyczna, już nie jest muzyczna), zepsułam swój pierwszy laptop, zatkałam wannę w mieszkaniu płatkami róż, sprawiłam, że kuchenka mikrofalowa zaczęła się palić (od bułki?!), zniszczyłam wystawę w sklepie, bo chciałam dotknąć sukienki Lanvin, poraziłam prądem współlokatora, rozcięłam siostrze czoło. Co chwilę przechodzę na czerwonym świetle, totally dont't care about lights.. To cud, że jeszcze żyję.
Niektórzy twierdzą, że roztrzepanie jest urocze. O nie moi mili - jest niebezpieczne dla waszego życia!
Dziwne rzeczy się dzieją u mnie w mieszkaniu. Dziś np. mój współlokator przeparadował przez kuchnię z nieżywym wężem, po czym włożył go do butelki i zalał spirytusem. Ja naprawdę nie czuję dziwna w tym mieście!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz