Odkąd tylko zaczęłam myśleć, regularnie (choć niezbyt często) przechodzę swego rodzaju kryzys egzystencjonalny.
Nic na niego nie wpływa, z niczego nie wynika, po prostu jest, istnieje- niezależny, dumny, rozpasany. Nie jest ani przyjacielem ani wrogiem, raczej neurotycznym alter-ego szepczącym mi do ucha: "jest jakieś inne życie, niż to, które prowadzisz, jesteś kimś innym niż osoba, którą widzi otoczenie".
Prowadzę nieustanne boje z moim nieproszonym gościem (oczywiście jak się zjawi, nie jestem aż taką schizofreniczką, by wyczyniać to cały czas). W każdym razie to mnie została powierzona reżyseria mojego życia. I scenariusz i aktorstwo i scenografia i charakteryzacja i kostiumy (to akurat wychodzi mi najlepiej).
On (pan kryzys) wmawia mi, że jestem bardzo kiepską reżyserką. Fabuła banalna, przewidywalna, melodramatyczna. Jedynie kostiumy ok. Przerost formy nad treścią. Jestem filmowym Seksem w wielkim mieście 2!
Gdy mija, znowu powraca mi wiara w Lwa w Wenecji, Palmę w Cannes i Niedźwiedzia w Berlinie:-)
i znów mogę być cudownie beztrosko-luzacko-ironiczna... Jak ja kocham siebie gdy mam wywalone! Wszak Woody Allen mawiał: "Jestem niepozbierany/a do kupy, ale to jest właśnie we mnie najfajniejsze!"
Ostatnio konkretna zima nastała, a moim ulubionym zajęciem zaczęło być siedzenie pod kocem z komputerem i spożywanie posiłków. Posiłków oczywiście nie gotuję tylko zalewam, tudzież podgrzewam. Paranoja. What's wrong with me?
Jutro jestem w Breslau!
Woody Allen w swoim stwierdzeniu ma dużo, dużo, racji.
OdpowiedzUsuńPięknem jest tworzenie czegoś innego, nawet drugiej osobowości i przyglądnie się z boku na jej poczynania. Wymienianie się spostrzeżeniami oraz kontrolowanie się nawzajem między prawdziwą osobą, a jej drugim wyobrażeniem, którym jak piszesz jest gość. Może być to uciążliwe, kiedy człowiekiem nie może tego kontrolować, bowiem zdarza się popełniać błędy i z zażenowaniem mówi się samemu sobie, asz głupi/a ja, co mi odbiło.
nie wiem, bez sensu to co napisałem, ale nie mogę myśli zebrać :)
bilans.