Tak, byłam w obozie koncentracyjnym. Odmarzła mi większość partii ponętnego ciała;-) bo nie ma to jak wybierać się w takie miejsce wraz z atakiem zimy. Konkluzja: 3 godziny w jedną stronę przesiadając się co chwilę, z jednego S-bahna w drugi (do tej pory nie wiem dlaczego), a następnie pół godziny szybkiego marszu w śniegu po kolana. Czułam się jak w specjalnie zaaranżowanym na potrzeby miejsca performance.
I!!! Nigdzie nie było nic po polsku, co bardzo wzburzyło mój patriotyzm. Ale za to o zmarłych tam Polakach można przeczytać np. po chińsku. Zdecydowanie przedłużyło to moją wizytę (no wiecie... nie jestem aż tak biegła w chińskim..), a delikatnie mówiąc nie polecam przebywania w Sachsenhausen po zmroku. Silent Hill to pryszczyk.
Zlałam sobie ostatnio zajęcia. Mam wyrzuty, bo jak tu nie pójdę na zajęcia to o dziwo muszę wszystko nadrobić.
Każdy ma swoje słodkie czy gorzkie tajemnice. Zaczęło się od rodziców, kończy na swoim partnerze. Nie kłamiemy (o nieee), ale nie mówimy całej prawdy (zdecydowanie" ładniejsze" określenie). Są rzeczy o których wolelibyśmy, żeby nasz partner/-ka nie wiedzieli.Są także takie, o których my sami wolelibyśmy nie wiedzieć. Niestety nie zawsze się one pokrywają. Używając terminologii kosmetycznej (nie wiem skąd mi się to wzięło): czy szczerość jest balsamem dla związku czy raczej ostrym peelingiem chemicznym? Łagodzi czy podrażnia? Na ile i na jakie tajemnice możemy sobie pozwolić by nie smucić, nie ranić? Zastanawiam się, czy jest to kwestia ogólna, generalna, wspólna dla wszystkich, czy raczej indywidualna. Każdy ma wszak inny rodzaj i odporność skóry.
Moja fizyczna jest mleczna, delikatna i wrażliwa. Duchowo jestem bardziej gruboskórna:-)
Czy możliwa jest miłość totalna? Absurdalna, niewygodna, spalająca.. Taka bez której nie można żyć..Taka bez tajemnic?
Bardzo fascynują mnie też relacje moje ze mną samą. Poznawanie siebie, zmiany jakie we mnie zachodzą, spalanie się i rozkwitanie na nowo. Kocham siebie. I lubię być kochana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz